Balkoning - niebezpieczna przygoda czy sposób na życie?
Książka, o której
dziś Wam opowiem należy do serii komedii kryminalnych. Jest w niej
zawarty wątek popularnych w dzisiejszych czasach wyzwań, które
ludzie umieszczają w mediach społecznościowych dodając
#challenge. Niektóre wyzwania są bardzo niebezpiecznie, tak jak te,
które znajduje się w książce. Jednak nie wszyscy myślą o
konsekwencjach wykonywania tych wyzwań i ślepo podążają za modą.
Czy tak będzie i tym razem?
Zapraszam do recenzji
książki „Popchnij mnie” Pawła Olearczyka :)
Balkoning – to wyzwanie
polegające na skoczeniu do basenu z wysoko położonego balkonu
hotelowego. Ta popularna na Wyspach Kanaryjskich zabawa zbiera
śmiertelne żniwo nie tylko wśród młodzieży, ale też i
starszych ludzi chcących zaimponować innym. Gdy w jednym z hoteli
na Majorce ginie w ten sposób jeden z turystów, jego właściciel
prosi o pomoc mężczyznę, którego ktoś poznaje jako byłego
detektywa. Janusz Kastrat niechętnie przyjmuje propozycję
rozwiązania tajemniczej śmierci wczasowicza. Jednak mężczyzna
nie jest prawdziwym śledczym, tylko amatorem parodiującym Sherlocka
Holmesa, co komplikuje sprawę. Śledztwo wydaje się być trudne dla
początkującego detektywa, lecz cóż mogłoby odwieźć człowieka
pełnego determinacji od wyznaczonego mu celu? Tym bardziej, że
podejrzanym wydaje się być każdy, na kogo natknie się Jacek
Kastrat.
”Jeżeli w hotelu
rzeczywiście znajduje się morderca, to mógł nim być
każdy. Pracownicy
personelu, goście czy nawet dostawca
mrożonek
przyjeżdżający dwa razy w tygodniu do hotelowej restauracji.
Wychodząc z gabinetu,
Janusz spojrzał na wiszące nad drzwiami trofeum.
Ogromna głowa
upolowanego przez Pedra dzika z bardzo długimi kłami
patrzyła na niego
złowrogo. Mężczyzna przełknął ślinę.”
Wkrótce jednak okaże
się, że osoba, z którą powiązane są wszystkie morderstwa jest
bliżej, niż mu się wydaje...
Książka „Popchnij
mnie” Pawła Olearczyka to nie kryminał, jak to opisane jest na
stronach internetowych. Według mnie można by opisać tę książkę
jako komedię kryminalną,która niestety nie należy do udanych.
Akcja zaczyna się
całkiem nieźle, ale niestety później jest gorzej. Od samego
początku książki irytowało mnie zachowanie bohatera Jacka
Kastrata. Pokazywanie znaku „L” (tzn. z ang. looser –
przegrany), głupie, a zarazem denerwujące odpowiadanie na pytania
jakimś dziwnym tekstem, no po prostu całokształt bohatera
sprawiał, że miałam ochotę odłożyć tę książkę. Jednak
wytrwałam do końca i to tylko dzięki temu, że przestałam
przejmować się tym, co czytam, a zaczęłam cieszyć się samym
czytaniem.
Wtedy pomyślałam, że
w chwili, gdy autor zamieniłby typ książki z kryminału na komedię
kryminalną, to czytelnik nie miałby tak wygórowanych wymagań,
ponieważ podczas czytania tego typu książki człowiek odpoczywa :)
Jednak muszę też
powiedzieć, że książka ta ma jeden plus, którym jest pomysł na
nią jest bardzo ciekawy i oryginalny.
Jednakże minusy
przewyższają plusy, więc niestety muszę powiedzieć, że książka
nie
przypadła mi do gustu
i raczej nie sięgnę po nią następny raz.
Jednak każdy ma swój
gust i na pewno komuś się on spodoba :)
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu NovaeRes i Klubowi Recenzentów portalu nakanapie.pl :)
Komentarze
Prześlij komentarz